poniedziałek, 18 grudnia 2023

Hellblade: Senua's sacrifice - w szaleńczym umyśle po latach


O grze słyszałem, ale niespecjalnie było mi po drodze w nią zagrać, aż wnet podczas październikowej wyprzedaży nabyłem ją na Steam, za około 17 złotych. Wcześniej co prawda grę widziałem w Game Pass, ale koniecznie chciałem ją sprawdzić na Steam Deck. Był to dobry ruch, gra wydaje się jakby była skrojona na miarę urządzenia przenośnego od Valve. Idealnie działa w 30 klatkach, poza kilkoma momentami, gdzie efektów cząsteczkowych jest mnóstwo i handheld minimalnie niedomaga (miało to również potwierdzenie w utylizacji baterii, która na pierwszej wersji Steam Decka ginęła w oczach). Być może na wersji OLED, która jest nieznacznie lepsza, gra będzie działała optymalniej, jednak najpewniej nie będzie mi dane w najbliższym czasie to zweryfikować, gdyż zwyczajnie nie planuję zakupu nowego modelu SD. Jeżeli ktokolwiek z moich Szanownych Czytelników sprawdził działanie poświęcenie Senui na nowym Steam Decku, to może podzielić się tym w komentarzach (na blogspocie, albo facebooku).

Od razu zaznaczę, że grę od samego początku warto jest usłyszeć w słuchawkach. Autorzy idealnie odwzorowali umysł szaleńca przeznaczając lewy i prawy kanał na głosy, których zdanie znacznie różni się. Taki dobry i zły policjant naszego umysłu w lewym i prawym uchu robi niesamowity klimat. Wariackie doznanie dodatkowo potęgują wizualne efekty - rozwarstwienie obrazu, mnogość symboli, które nasza protagonistka widzi w otoczeniu, zastosowanie odpowiedniego filtra, czy po prostu wizje bohaterki.Nie będę owijał w bawełnę - gra się w to po prostu ciężko - głosy męczą, obraz też, ale nie odczytujcie tego jako wada. Autorzy chcieli odwzorowywać jak najlepiej umysł schizofreniczki i udało się im to w każdym calu, co jest nie lada osiągnięciem. 


Rozgrywka od początku do końca trwa około 8 godzin, i jest umilana znajdźkami o nordyckich opowieściach, których warto wysłuchać. Oś fabularna polega na "odprowadzeniu" nieżyjącego męża Senui do Hellheimu, co ostateczne czynimy, pokonując po drodze pełno znanych mitologicznych stworów oraz rozwiązując proste zagadki. W skrócie można powiedzieć, że jest to symulator chodzenia opowiadający przewyborną historię w fantastycznej aranżacji z drobnymi elementami walki opierającą się na szybkich oraz mocnych atakach i blokowaniu. Na zakończenie dodam, że grę jest bardzo łatwo wymasować na 100%, jeżeli ktoś jest miłośnikiem maskowania osiągnięć (lub platyny w zależności od upodobań) to serdecznie polecam. Z uwagi na najbliższą wyprzedaż świąteczną Steam proponuję się z nią zapoznać, jeżeli ktoś miał takie zaległości jak ja, zwłaszcza w cenie 17 złotych. Na zakończenie należy wspomnieć, że pod naciskami fanów sami twórcy wydali wersję pudełkową tej gry indie, która wydanie pierwotnie było planowanie tylko w dystrybucji cyfrowej.


piątek, 10 listopada 2023

Nowy Steam Deck OLED

Dopiero co opisywałem moje wrażenia po roku korzystania z SD, kiedy to wczoraj Valve zapowiedziało premierę odświeżonej wersji Steam Deck oraz przecenę starych modeli.

Co się zmieni?
  • Większy ekran 7,4" w technologii OLED z odświeżaniem 90Hz (wcześniej 7", IPS, 60Hz)
  • Większa bateria 50Wh (wcześniej 40Wh)
  • Procesor wykonany w technologii 6nm (wcześniej 7nm)
  • Szybsze taktowanie pamięci 6400MHz (wcześniej 5400MHz)
  • Zmiana chipsetu odpowiedzialnego za komunikację WLAN (WIFI 6E) oraz BT obsługującego nowsze standardy.
Zmiany według producenta nie mają się przełożyć na wydajność urządzenia tylko na długość pracy na jednym ładowaniu. SD w nowej wersji ma pracować od 3 do 12 godzin na zasilaniu bateryjnym.
Nowe urządzenie w standardzie będzie posiadało również dłuższy kabel do ładowarki oraz będzie nieznacznie lżejsze.

Co do "starych" Steam Decków ceny prezentują się następująco:
  • 1699 złotych za wariant 64 GB
  • 1899 złotych za wariant 256 GB
  • 2099 złotych za wariant 512 GB
Wariant 64GB oraz 512GB jest dostępny do wyczerpania zapasów, później producent będzie sprzedawał równoległe do modeli OLED jedynie model 256GB. Muszę przyznać, że po zmianach cen model 256GB oraz 512GB ze starej linii, cenowo prezentuje się bardzo przystępnie.

Nowe modele, ich warianty oraz ceny:
  • 2599 złotych za wariant 512 GB
  • 3099 złotych za wariant 1 TB
Tu ceny również prezentują się bardzo przystępnie, zwłaszcza porównując je do cen na premierę urządzenia. Upgradować czy nie? Oto jest pytanie…
Preordery będzie można składać w sklepie Steam.

Nowy Steam Deck OLED



środa, 18 października 2023

Steam Deck po roku

Moja przygoda ze Steam Deck (SD) nie zaczęła się szczęśliwie. Początkową ekscytację sprzętem przerwała usterka układu graficznego, co skutecznie zmniejszało poziom zadowolenia przy korzystaniu z tego przenośnego ustrojstwa. Błędy GPU powodowały nieoczekiwane restarty sprzętu. Zgłosiłem, więc reklamację i wymianę sprzętu w ramach RMA. Tu również kolorowo nie było, ponieważ przez tydzień musiałem udowadniać, że sprzęt jest wadliwy, jednak finalnie otrzymałem zgodę na wymianę. Teraz tylko drukowanie etykiety, aby nadać uszkodzoną konsolę do Holandii oraz oczekiwanie na nową sztukę. W tym miejscu jednak zaczęło się przyjemnie, bo proces samego zwrotu jest banalnie prosty i w trybie door-to-door.


W połowie października ubiegłego roku dostałem nową sztukę SD, która tym razem działała poprawnie. Od tamtej pory moje uprzedzenia do urządzenia, nabyte po obcowaniu z uszkodzonym egzemplarzem, zmieniły się. PC/konsola (jak zwał, tak zwał, choć techniczne to PC), jaka jest większość wie. Nie będę się więc zagłębiał w technikalia, czy ergonomię (chociaż trzeba przyznać, że przy tych gabarytach oraz wadze SD jest fantastycznie wygodny). Skupię się za to, na tym jak idea Steam Decka wstrząsnęła rynkiem oraz jak sam SD się zmieniał. Samych zmian trochę jest. Interfejs jest co i rusz udoskonalany, a do opcji dodawane są nowe funkcjonalności. Poprawiany jest co chwile sam Proton, który w SD odpowiedzialny jest za tłumaczenie instrukcji Direct X do systemu Linuxowego, na którym hula urządzenie. Z kolei poprawki Protona przekładają się bezpośrednio również na coraz większą zgodność gier dostępnych na platformie Steam. Na przestrzeni ostatniego roku przybyło w mojej bibliotece około 20% gier w pełni zweryfikowanych a co najmniej dwa razy tyle gier pojawiło się "z żółtym oznaczeniem", które w praktyce oznacza, że gra działa, lecz wymaga dokonfigurowania w samych ustawieniach.Nie będę się skupiał na rozwiązanych poza nakładką domyślną na SteamOS, gdzie oczywiście funkcji jest również mnóstwo i są ciągle rozwijane (np.. integracje z innymi platformami z grami na PC - Origin, Gog, uplay), ponieważ nie korzystam z nich. Wystarczają mi w zupełności gry z biblioteki Steam, których mam sporo. Patrząc jednak na społeczność jaka towarzyszy urządzeniu, nawet gdy Valve zakończy wsparcie dla urządzenia, to gracze nadal będą rozwijać SD, chociażby do emulacji. 

Czy na przestrzeni roku sięgałem jednak często po urządzenie? I tak i nie. Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ czasu na granie mam coraz mniej. Oceniając jednak czas jaki brałem do ręki Steam Decka kontra pozostałe moje konsole, to nie wypada już to tak źle. Gra się bardzo przyjemnie, mogę pograć w starsze tytuły, które czekały od lat na ogranie, w takich przypadkach bateria nie jest drenowana szybko i SD pozwala na kilka godzin gry (np. w GRID Autosport) a sama rozgrywka może być wyświetla bez problemu w 60 klatkach (chociaż osobiście wybieram zawsze stałe 40), podczas gdy Nintendo Switch tego nie zaoferuje. Jedyny minus SD w mojej opinii, to jego cecha - to PC. Gdy mamy chwilę na pogranie (co w przypadku handhelda jest bardzo często spotykane), rozgrywka może nie dojść do skutku. Niejednokrotnie podczas takich krótszych posiedzeń 10 minut mi uciekało na aktualizacje gier, systemu, układu klawiszy etc., podczas gdy na Switchu grałbym już od 9 minut i 30 sekund. 

Tu też płynnie można przejść do trendu jaki zapoczątkował Steam Deck, a mianowicie modę na handheldowe PC'ety. Lada moment ujrzymy nową maszynkę Lenovo Legion Go a ASUS ROG Ally już jest. Co je wszystkie łączy? To samo - aktualizacje niczym w PC. W Asusie i Lenovo jest to jeszcze bardziej odczuwalne, bo jest tam pełnoprawny Windows. Z mojego punktu widzenia przy krótszych sesjach zdecydowanie wolę sięgnąć po Switch. Podsumuję pytaniem na koniec - Czy warto więc kupić Steam Deck? Zdecydowanie tak! Zwłaszcza teraz, gdy w zasadzie niczym nie różniącą się wersję 64GB po odnowieniu kupimy za 1500 złotych. W tej klasie cenowej jest to zdecydowanie najlepszy wybór. Nawet dopłacając 200 złotych do większego dysku lub karty SD. Podstawowym pytaniem przed zakupem powinno być jednak - Ile gier na Steam posiadam?

czwartek, 28 września 2023

Iphone, którego nikt nie chciał

Wokół premiery Iphona 15 powstało pełno szumu, zwłaszcza wokół wersji pro oraz pro max, gdzie szydzono, że jedyną zmianą jakiej dokonała firma z Cupertino, to zmiana portu na USB-C. Jednak przyglądając się tematowi bliżej, poza zmianą portu i chipu na A17 Pro w 3nm technologii, to rzeczywiście nie zmieniło się nic. W zasadzie na tym można byłoby skończyć ten krótki komentarz na temat premiery nowych iPhonów, gdyby nie to, że… zostały wykupione, również te w których poza portem nie zmieniło się nic.

Co do wersji podstawowej, biednej jak niektórzy ją nazywają, brak dostępności mniej dziwi, ponieważ dostajemy bardzo kompletny sprzęt za 4700, którego rysą na szkle pozostaje tylko 60Hz ekran. Z nowości oprócz, USB-C, mamy tutaj dynamiczną wyspę zapożyczoną z modelu 14 pro, nowy 48mpx aparat oraz chip A16 z poprzedniego modelu Pro. Na papierze prezentuje się to skromnie, ale porównując to do zarówno zmian Iphona 14 względem 13 oraz samej bazowej ceny poprzednika (5499) prezentuje się to całkiem nieźle i naprawdę widać spory upgrade jak na standardy Apple.

Najmniejsze warianty (128GB) telefonów od Appla są wyprzedane, co jest dla mnie bardzo zaskakujące, biorąc pod uwagę pełno lamentów w sieci na temat tych urządzeń. Nie kupimy zarówno modeli Pro, jak i zwykłych w wersji 128. Max oraz Plus, gdzieniegdzie widziałem. Co po raz kolejny udowadnia, że komentarze w sieci na temat beznadziejności Appla wypisują głównie ludzie, którzy… Appla nie kupują…




poniedziałek, 31 stycznia 2022

Złote monety z fizycznych kopii gier na Nintendo Switch

Zapewne nie każdy o tym wie, że każda z gier na fizycznych nośnikach na Nintendo Switch ma możliwość przypisania złotych monet do konta pierwszego właściciela, a te z kolei można wymienić na pieniądze za które bezpośrednio dokonujemy zakupu w e-shop. Nie jest to może jakaś bagatelna suma, bo średnio za każdą grę otrzymujemy 1% wartości rynkowej w złotówkach, ale warto o tym pamiętać. Teoretycznie Nintendo chce w ten sposób nagradzać pierwszego właściciela, ale niewiele osób o tym wie i tym sposobem można przypisać monety również z gier używanych. O ile ich właściciel nie przypisał ich wcześniej, ani od premiery gry nie upłynęły 2 lata.

Tym sposobem ostatnio odzyskałem około 30 złotych, gdy przepatrzyłem całą swoją używaną kolekcję gier na Switcha. Przypisanie jest proste, wkładamy kartę z grą, klikamy + gdy jest zaznaczona a następnie wybieramy opcję z zrzutu poniżej i zatwierdzamy.

Przypisanie monet jest banalnie proste.


środa, 19 stycznia 2022

Podsumowanie roku 2021

Koniec roku a początek nowego, to zwykle czas podsumowań, więc i ja postanowiłem takie stworzyć i przedstawić w kilku słowach produkcje, w które grałem w minionym roku. Nie jest to lista najlepszych gier z 2021 roku, nie jestem aż tak hardkorowym graczem, aby takie robić, ba wiele wymienionych gier zostało stworzonych dużo wcześniej.

Serdecznie zapraszam do zapoznania się z listą gier, w które najdłużej grałem w roku 2021, na różnych platformach, nie wszystkie z nich ukończyłem, natomiast przy wszystkich bawiłem się świetnie.


Snowrunner (Xbox/Switch)

Z serią jestem związany od początku, kiedy to pojawiło się od Spintires na PC. Symulator błota, jak o tej grze mawiano, frustrował, lecz jedocześnie wypełnienie wszystkich zadań na mapie dawało ogromną satysfakcję. Następnie ogrywałem Mudrunnera, gdzie odkryłem jak fantastycznie (oraz dużo sprawniej i szybciej) gra się w trybie co-op w grę tego typu.

Nie mogłem, więc przejść obojętnie obok Snowrunnera, zwłaszcza, że pojawił się w ofercie Game Pass. Zacząłem więc grę solo, jeszcze na Xbox One S, jednak gdy zobaczyłem jak gra jest rozbudowana oraz ile w niej jest zadań do wykonania, to czym prędzej zakupiłem wersję fizyczną na Nintendo Switch.  Grafika na pstryku jest co prawda odczuwalnie gorsza, ale możliwość gry wieczorem w hotelu podczas wakacji nad morzem wynagradza gorszą oprawę.

Produkcję polecam każdemu cierpliwemu graczowi, który uwielbia wyzwania (choć gra jest nieco łatwiejsza od poprzedników) oraz taplanie się wielkimi ciężarówkami w błocie. 



The Outer Worlds (Switch)

W przypadku Outer Worlds, sytuacja była podobna do Snowrunnera - grę pobrałem początkowo w ramach Game Passa, szybko natomiast (pomimo negatywnych opinii na temat działania gry na Switch) zakupiłem jej fizyczną kopię na Pstryczka. Jasne, oprawa jest gorsza, ale zyskujemy możliwość gry mobilnie. A sama gra, po kilku łatkach, działa na Nintendo sporo lepiej niż w momencie premiery.  Zwłaszcza, że jest to jedna z tańszych (ok. 100 zł) pozycji na Switch w wersji fizycznej.

Dla mnie to bardzo udany RPG, który urzekł mnie głównie klimatem. Może i za bardzo podobny do Skyrim, ale czy to źle?

Jedyne co tak naprawdę doskwierało mi w wersji switchowej to czasy ładowania poszczególnych etapów.



Mafia: Edycja Ostateczna (Xbox)

Była to pierwsza gra, którą włączyłem na nowej generacji (dla której Mafia Edycja Ostateczna otrzymała patch wydajnościowy) Xbox Series X. Z pewnością nie jest to produkcja, która zagotowała XSX do czerwoności, ale jest to kawał porządnego remake (tak nie remastera, tylko remake), który bez wątpliwości mogę postawić obok remake'a Final Fantasy VII. 

Odświeżona Mafia poprawia wszystko (oprócz fabuły), co trąciło myszką w oryginalnej wersji z 2002 roku. Kto grał w pierwowzór tego nie muszę namawiać, a kto nie grał, niech lepiej nadrobi zaległości, zwłaszcza, że na rynku wtórnym gra kosztuje kilka dyszek.


Forza Horizon 5 (Xbox)

W przypadku Forzy nie muszę wysilać się na długie opisy - nie znajdziesz lepszych oraz ładniejszych arcade'owych wyścigów z modułem sieciowym i licencjonowanymi autami. Warto wspomnieć, że gra jest dostępna od premiery w usłudze Xbox Game Pass na PC oraz Xbox.  



Art of Rally (Xbox)

Dla mnie Art of Rally to największe zaskoczenie tego roku - indyk, w którego grałem już ok. 10 godzin. Świetna rajdówka, z widokiem z góry, grafiką w stylizowanym pixel-kreskówkowym stylu, wieloma autami oraz trasami. Jak dla mnie sztos. Zwłaszcza, że można ją ograć całkiem za darmo w usłudze Game Pass lub jeżeli ktoś dodał na czas, w Epic na PC.


Need for Speed Hot Pursuit Remastered (Switch)

Remaster NFS otrzymałem w prezencie na poprzednie święta i muszę przyznać, że jest to jeden z ładniejszych wyścigów na Switcha. Niby odgrzewany kotlet, ale dalej jeździ się fantastycznie. Osobiście lubię "burnoutowe" odsłony NFS z uwagi na efektowne kraksy oraz ogromną satysfakcję gdy uda się ich uniknąć. Produkcję można oczywiście ograć na wszystkich platformach (PS4/5, XBOX One/S/X, Switch, PC).



Final Fantasy XII The Zodiac Age (Switch)

Przez wielu FF XII, jest uważane za jedną z gorszych odsłon serii. Zapewne ma na to wpływ między innymi wprowadzenie osobliwego Gambitu. Dla mnie jednak gra całkiem przyjemnie umilała mi wieczory na wakacyjnym wyjeździe. Uniwersum (to samo co z FF Tactics oraz Vargant Story) tego FF jest jednym z moich ulubionych, a postaci takie jak Balthier oraz Fran są napisanie świetnie.

Sam system Gambit, za który gra jest głównie krytykowana, w istocie jest skompilowany, lecz gdy spędzi się czas na jego odpowiednim ustawieniu, to nasza drużyna sieje istnie spustoszenie na polu walki, bez jakiejkolwiek ingerencji gracza. W mojej opinii system ten nawiązuje do serii taktycznych Finali, przez co część jest skierowana raczej do miłośników walk turowych.


Detroit: Become Human (PS4)

Dla mnie numer jeden tego zestawienia. Grę ukończyłem w trzy wieczory. Jest to niesamowita historia o emancypacji androidów spowodowanej defektem w ich oprogramowaniu. Opowieść trzyma w napięciu niczym, dobry thriller i być może powtarza (tak jak niektórzy twierdzą) schematy z innych produkcji tego studia, lecz ja tego nie odczułem, ponieważ była to pierwsza gra tego producenta, którą ogrywałem. Wspomnienie marszu androidów zostanie ze mną na długo.

Kolejnym elementem, poza fabułą, który mi się bardzo podobał, to sekcje QTE, gdzie trzeba było używać żyroskopu w Dual Shocku 4 - sztos!

Osobiście uważam, że jest to must play i niekoniecznie trzeba mieć Play Station 4/5, aby nadrobić zaległości, ponieważ gra dostępna jest też na PC.

Na łamach blogu na pewno uczynię co najmniej krótką recenzję tytułu.


God of War Duch Sparty (PSP)

O tej części GoW napisałem niedawno krótką recenzję, do której przeczytania serdecznie zapraszam. Jest to jedna z lepszych gier akcji na PSP. W mojej kupce wstydu pozostaje jeszcze poprzednia część na PSP, część I i II na PS Vitę oraz Remaster III oraz God of War na PS4. Wszystko czeka na swoją kolej, co na pewno nastąpi.


Yo-Kai-Watch (3DS)

Wszyscy kojarzą pokemony, a Yo-Kai-Watch pewnie nieliczni. Mechanika gry jest zasadniczo identyczna jak w przypadku Pokemonów, z jedną różnicą - poszczególne ataki w przeciwnika wyprowadzamy rysując konkretne wzory na dotykowym ekranie 3DS, świetnie wykorzystując tę funkcjonalność konsoli. Jeżeli podobały się Tobie Pokemony, to polecam spróbować Yo-Kai-Watch, zwłaszcza, że można je wyrwać za grosze, nowe na allegro (niestety z niemiecką okładką).


Bravely Defualt (3DS)

Jak dla mnie jest to produkcja na równi z grami z cyku Final Fantasy, z tym, że Bravley lepiej rozwiązuje problem nieustannego grind'u postaci, gdzie jednym klawiszem możemy powtórzyć sekwencje ruchów z poprzedniej walki, co ogromnie uławia level'owanie postaci. 

Jako smaczek dochodzi niesamowity system bravely-defualt, dzięki któremu możemy zadecydować, czy wykorzystujemy kilka ataków lub obrony w jednej turze, na rzecz kilku ataków przeciwnika. 

Poprowadzona historia jest ciekawa i momentami aż ciężko oderwać się od produkcji, łapiąc się na syndrom "jeszcze jednego questa"


999 (DS)

Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors, to pełna nazwa gry, która jest co prawda leciwa, w dodatku 2 generacje konsol od dużego N wstecz jednak serdecznie ją polecam. 9 osób, jest uwięzionych na tonącym statku, mają 9 godzin aby przejść przez 9 drzwi. Brzmi banalnie, ale gra oferuje niesamowitą narrację i grywalność, a dodatkowo można ją ukończyć na 9 sposóbów. Opowieść ukończyłem niestety tylko raz, lecz z pewnością do niej wrócę, po więcej.


Disco Elysium (PC)

Mam mieszane uczucia co do tej gry, z jednej strony to kawał dobrej historii, wręcz cyfrowa nowela, z drugiej natomiast momentami oczekiwałem więcej. Tytuł był zapowiadany jako RPG, ja natomiast nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to raczej digital novela z elementami gry przygodowej oraz rolpleja. Niemniej jednak przy produkcji spędziłem sporo godzin w minionym roku i serdecznie ją polecam. Tym bardziej, że polski dystrybutor (Koch Media) popełnił ostatnio polską wersję gry, która jest znakomita. Za polonizację odpowiadało studio QLOC.


Wnioski i oczekiwania na 2022 rok

Nie sposób nie zauważyć, że coraz więcej gier przeznaczonych pierwotnie na konsole, a czasem będąc wręcz exami na konkretną platformę, trafia na PC, którego zmierzch dla gier wideo przepowiadało już wielu. Niemniej jednak zjawisko jest dość osobliwe, zwłaszcza, patrząc na ceny kart graficznych.

Coraz ciekawsza robi się również usługa Microsoftu - Game Pass, zwłaszcza patrząc na ostatnią ich transakcję za 68 mld $ (przejęcie Activision).

Ja sam, natomiast zauważyłem, że więcej gram na handheldach, stąd też z niecierpliwością czekam na Steam Decka, którego zarezerwowałem. Chętnie przetestuję nowy gadżet. Mam też nadzieję, że w tym roku uda mi się nadrobić więcej zaległości z rosnącej kupki wstydu oraz zakupić PS5 w sensownej, w końcu cenie.

 

poniedziałek, 4 października 2021

Krótko o God of War Duch Sparty na PSP

Wstyd się przyznać, ale dopiero we wrześniu 2021 nadrobiłem zaległości i ukończyłem jedną z lepszych gier akcji na system PlayStation Portable, czyli właśnie God of War Duch Sparty (bo taki polski podtytuł otrzymała gra). No i stało się, w zasadzie w pierwszym zdaniu oceniłem grę, lecz po kolei.


Fabularnie ta część z Kratosem skupia się na jego bracie - Dejmosie. Od początku rozgrywki zaczynamy jego poszukiwania, z którym protagonista został siłą rozdzielony w dzieciństwie. Całość umila nam miodnie zrealizowany pełny polski dubbing. W rolę głównego bohatera wcielił się sam Bogusław Linda i trzeba przyznać, że wypadł tu całkiem nieźle.

Gra się w God of War Ducha Sparty całkiem przyjemnie. Mam wrażenie, że sterowanie jest poprawione względem pierwszego GoW na PSP. Kratos lepiej reaguje na polecenia, a pełne brutalności walki animowane są świetnie, widać, że z leciwej konsoli Sony, deweloperzy wycisnęli ostatnie soki i w zasadzie nie ucierpiała na tym płynność rozgrywki. Na żadnym etapie nie odczułem większych spadków klatek.

Przy eksterminacji kolejnych niemilców bawiłem się przednio. Szkoda, że trawło to tylko 5 godzin, ale w końcu to gra akcji. Serdecznie polecam, jeżeli ta część GoW leży również na Waszej kupce wstydu. Osobiście uważam, że jest to jedna gra z top 10 na PSP. Absolutna dziesiątka w skali na dziesięć. Kolejnym razem zajmę się pierwszą częścią (którą właśnie ogrywam) na kieszonsolkę Sony.